David Heska Wanbli Weiden
ZIMOWE KRONIKI
Eee nie, powieści to nie, wolę literaturę faktu. Już kilka razy słyszałem te słowa, gdy zapytano mnie o nowe książki. Bo do powieści podchodzimy z lekkim dystansem, uważając ją za coś gorszego od literatury popularno-naukowej. Gorszego, bo wymyślonego, nieprawdziwego. Tak wcale być nie musi - za pośrednictwem obrazów emocjonalnych literatura piękna potrafi przekazać prawdę, która na długo zapada w pamięć.
Tak traktuję debiutancką powieść Davida Heska Wanbli Weidena, Lakoty Sicangu, Zimowe kroniki (2020). Rzecz dzieje się w rezerwacie Rosebud w Dakocie Południowej i okolicy. Miejsca, zdarzenia i bohaterowie, na czele z Virgilem Wounded Horse, "zbirem do wynajęcia", pozwalają autorowi opowiedzieć o współczesnym życiu Lakotów (Siuksów), o dobrych i złych stronach rezerwatu.
Chyba każdy, kto darzy Indian sympatią, ma w pamięci pewien obraz, czyli stereotyp. W tej powieści nie da się znaleźć ani jednej postaci stereotypowej, już, już wydawałoby się, że tak, znamy tego bohatera, ale parę stron dalej skutecznie wymyka się on naszym wyobrażeniom. Wszystkie postaci mają złożone charaktery i niejednorodną przeszłość.
Na obrzeżach głównej narracji, napędzającej akcję tego thrillera narkotykowego, autor przemyca ważne spostrzeżenia obyczajowe i historyczne, mierzy się z dylematem: zostać w rezerwacie czy wyjechać? A całość okraszona typowo indiańskim (czyli sarkastycznym) humorem.
ZAMAWIAM